Felietony 21 gru 2018 | Redaktor

Święta Bożego Narodzenia poprzedza czas oczekiwania. W Kościele nazywają go adwentem.

     

Jarosław Kopeć

Tygodnik Bydgoski

Nim wreszcie zaśpiewamy „Ach, witaj Zbawco, z dawna żądany” uświadamiamy sobie, że On był „cztery tysiące lat wyglądany”, że nań „króle, prorocy czekali”, a „Tyś tej nocy nam się objawił”. No więc czekamy. Dzieciaki z lampionami odwiedzają świątynie na codziennych roratach. Rodzice wygarniają kurze z kątów, myją okna, pieką pierniczki, czasem też idą do spowiedzi, przygotowując się do tego jedynego w roku wieczoru, kiedy to, jak pisał poeta: „w Betlejemie / Bóg się narodził... i że więc co roku / Cieszą się ludzie — zaś niebici w ciemię / Jadają sporo na sianie o zmroku / Pod rozżarzonej konstelacji znakiem: / Jadają ryby, miód i kluski z makiem!”

Ale marketingowcy nie śpią. Nabuzowani adrenaliną zamieniają nam ten przedświąteczny okres w wyścig po kasę, realizując swoje szczegółowo przemyślane strategie, wyciągnięcia jak największej ilości gotówki z naszych kieszeni albo bezpośrednio wyczyszczenia naszych kont bankowych. Atakują z powietrza, ziemi i Internetu. „Odbierz trzy terminale w ramach Polskiego Programu Bezgotówkowego” – wołają tytułami mejli wypełniających po brzegi skrzynki przedsiębiorców. Szukają wspólników. 

Ich pomysłowość nie zna granic. Dla detalistów silą się nawet na odrobinę magii połączoną z metafizycznym odwołaniem do akcentów religijnych. A nuż trafią na wierzącego: „Musisz to zobaczyć, adwentowe światło laserowe do domu” i żeby tego było mało „z pilotem zdalnego sterowania”. Oczywiście wszystko po to, byś mógł „zaskoczyć rodzinę” albo jeszcze lepiej „zachwycić przyjaciół”. W zależności do jakiego „targetu” należysz, ostatecznie może okazać się, że twoim pragnieniem jest po prostu „wzbudzić zazdrość sąsiadów”. Jest też wersja dla uświadomionych politycznie przez TVN i „Gazetę Wyborczą”: „zamiast niemodnych żarówek, bajeczne lampki adwentowe, lampy laserowe i ledowe”.

Oni wiedzą, jak cię wodzić na pokuszenie. Od Mikołaja możesz „dostać darmowe audiobooki językowe”. I jeśli nawet jesteś poliglotą, a w twoim otoczeniu nie masz nikogo, komu mógłbyś ofiarować taki podarek, to i tak liczą, że dasz się skusić. Oni liczą, a ty liczyć nie musisz. A jak już ci brakuje pieniędzy, nie martw się. Możesz przecież zajrzeć do mejla „potrzebujesz środków, sprawdź ofertę [ tu nazwa banku]” albo „weź atrakcyjną pożyczkę i rozłóż na 48 rat”. Dzięki temu otrzymujesz wyjątkową okazję, by jeszcze długo wspominać tegoroczne święta. 

W tym szaleństwie końca nie widać. Chcesz nowy samochód? Proszę bardzo! Jeśli z klimatyzacją „mamy specjalną bożonarodzeniową (sic!) ofertę”. Świąteczna wyprzedaż? Nie ma sprawy, „zostało 10 mieszkań na Bemowie w supercenach”. Sprawdź koniecznie! To nic, że właśnie wróciłeś do rodzinnej Bydgoszczy po latach tułaczki. 

Jakże banalnie wobec powyższego brzmi „chcesz przygotować sobie wyższą emeryturę?” 

Już za kilka dni zgiełk ucichnie. Konsumenci i marketingowcy zasiądą przy wigilijnym stole. O czym pomyślą? Jedni z długami, drudzy z premiami. Jednym przemknie przez myśl widmo Scrooge’a. Inni przypomną sobie, że gdy już wspólnie zaśpiewają „Bóg się rodzi, moc truchleje…” dotrą do słów „w nędznej szopie urodzony, Bóg porzucił szczęście swoje”.

I obyśmy umieli jednak uwierzyć, że nie wszystko da się kupić. Że On przyszedł, by dzielić z nami „trudy i znoje”. Obyśmy zobaczyli i odzyskali ten prawdziwy, niemal zapomniany świat. Czego Państwu i sobie życzę.

Uwaga! Wszelkie podobieństwo do mejli, które wpadają do Waszych skrzynek... zamierzone. 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor