Felietony 25 mar 2017 | Magdalena Gill

W dzisiejszych czasach żeby sprzedać koncert, nie wystarczy wywiesić plakatów i spokojnie czekać na słuchaczy. Wie to dobrze bydgoska filharmonia, która każdego dnia ciężko pracuje nad przyciągnięciem melomanów w realu i w sieci. W tym drugim środowisku działa jak żadna inna instytucja kultury w mieście.

      

Magdalena Liczkowska

Zastępca Redaktora Naczelnego

"Tygodnika Bydgoskiego"

Na profilu filharmonii na Facebooku nie ma dnia bez wpisów o minionych czy planowanych koncertach. Melomani czują się tu jak u siebie. Na koncerty zaprasza ich sam dyrektor, podglądający próby. Dla słuchaczy są specjalne wiadomości, miliony zdjęć, konkursy, melomani wypełniają ankiety i opisują wrażenia z koncertów, które zawsze spotykają się z reakcją.

Filharmonia już nawet specjalnie nie czeka na media. Od kilku tygodni ma swojego „Melomaniaka”, czyli krótki „program telewizyjny” wrzucany zawsze w poniedziałki wieczorem na oficjalny profil na Fb. W „Melomaniaku” jest w pigułce wszystko, co może fanów muzyki zainteresować. Minione wydarzenia – nie tylko fragmenty nagrań z koncertów czy zdjęcia, ale nawet specjalne pozdrowienia od artystów (w ubiegłym tygodniu od Mietka Szcześniaka). Jest „Muzyczne abecadło” – ostatnie hasło to „J jak jubileusz”, zapowiadające 55-lecie Capelli Bydgostiensis (koncert już 29 marca), są zapowiedzi najbliższych koncertów prezentujące sylwetki artystów czy opisujące utwory.
Gdy śledzi się to wszystko, trudno nie zauważyć, że filharmonia wizerunkowo wystrzeliła w kosmos. Tym bardziej uderza więc dysonans, gdy wchodzi się w jej mury. Bo w środku – zwłaszcza na zapleczu, gdzie pracują muzycy – od kilkudziesięciu lat nic się nie zmieniło.

Nie dziwne więc, że Maciej Puto, gdy objął stanowisko dyrektora filharmonii od razu zapowiedział, że gmach wyremontuje i rozbuduje. Pierwsze kroki w tym kierunku już wykonał, mocno wspiera go Urząd Marszałkowski, któremu instytucja podlega. Przeciwników mu jednak nie brakuje. Uderzają w najczulszy punkt, grzmiąc, że po rozbudowie genialna akustyka, z której obiekt znany jest na całym świecie, dzieło Wielkiego Dyrektora Andrzeja Szwalbego, zostanie zniszczona.

Losy filharmonii, po której biegałam już jako dziecko, bardzo leżą mi na sercu, a dyrektorowi Puto mocno kibicuję. Filharmonia potrzebuje rozbudowy jak żaden inny gmach w mieście. Akustyka z pewnością na tym nie ucierpi, skoro przy remoncie sali koncertowej pracują uczniowie Witolda Straszewicza, który ją projektował, a nad dziedzictwem Szwalbego czuwa Maciej Puto. Nie może zrobić krzywdy gmachowi dyrektor, który ciągle powtarza, że chce kontynuować to, co zapoczątkował Szwalbe, a całą rozbudowę zamierza prowadzić pod hasłem: „Andrzej Szwalbe – nowe pokolenia”.

Bez tej inwestycji trudno będzie nowe pokolenia do filharmonii przyciągnąć.

Magdalena Gill

Magdalena Gill Autor

Zca Red. Naczelnego