Felietony 31 mar 2019 | Redaktor

Co ciekawego może nam powiedzieć „Mein Kampf” niejakiego Adolfa Hitlera?

     

Jarosław Jakubowski

pisarz, poeta, dziennikarz

Mniej więcej tyle samo, co twórcy spektaklu na podstawie tego bestselleru literatury światowej. Dlaczego w teatrze w Toruniu zabrano się za Radio Maryja? Zgadli Państwo, z tego samego powodu, z którego w Warszawie zajęto się książką austriackiego malarza niepokojowego. Wróg nie śpi, jakkolwiekbyśmy go nie definiowali. Niektórym wszystko kojarzy się z faszyzmem, choć dalibóg sami przypominają raczej komunistyczną jaczejkę kulturalno-oświatową.

Twórcy spektaklu toruńskiego wpadli na pomysł, aby Radio Maryja zestawić z ruandyjską rozgłośnią, która nakłaniała do zbrodni podczas wojny między plemionami Tutsi i Hutu. Warszawskie przedstawienie najwyraźniej również zostało zainspirowane krwawymi skutkami uwodzicielskiej grafomanii Hitlera.

Co może z tym wszystkim począć biedny chrześcijanin patrzący na polski teatr? Może próbować studzić rozgrzane ideologią mózgi, zapewniając, że cokolwiek by nie sądzić o polskich podziałach, to daleko im zarówno do ludobójstwa w Ruandzie, jak i ludobójstwa urządzonego przez Niemców mieszkańcom sporej części Europy. Może próbować przekonać rozgrzane ideologią mózgi,
że czynienie wyżej wymienionych analogii jest nie tylko chybione, nie tylko krzywdzące dla milionów Polaków, ale przede wszystkim jest bezdennie głupie.

Tyle tylko, że głupota jest dzisiaj w cenie, im głupiej, tym lepiej, to znaczy kontrowersyjniej, głośniej i medialniej. Głupota jest jak lawina, która zmiata na swojej drodze wszelkie próby oporu, niweluje wszelkie ogniska zdrowego rozsądku. Prze do jedynego celu, jakim jest ZAISTNIENIE.

Osobiście obrałem inną taktykę. Na kanwie ostatnich doniesień z frontu walki o postęp w kraju nad Wisłą postanowiłem wymyślić projekt teatralny pod nazwą „Nam nie jest wszystko jedno”. Otóż będzie to musical o dziarskich chłopakach i dziewczynach z Urzędu Bezpieczeństwa, którzy będą śpiewać kuplety i tańczyć w salach tortur i miejscach straceń „wrogów ludu”. Tak właśnie, forma musicalu nada przedstawieniu odpowiednią dozę kontrowersyjności, a przy okazji załatwiamy dwa postulaty teatru krytycznego: transgresyjność (inaczej mówiąc – „przekroczenie”) oraz pokazanie wykluczonych (bo przecież dziarska komanda z UB, a raczej jej potomstwo, cierpi z tego powodu).

Bohaterowie musicalu, jako ideowi pradziadkowie dzisiejszych piewców postępu, będą stanowić przęsło łączące dawne i nowe. Chciałbym w tym projekcie zastanowić się także nad fenomenem pewnej gazety, która dla wielu wciąż pozostaje biblią inteligenckości, choć najlepsze czasy ma już za sobą. „Nam nie jest wszystko jedno” będzie jednocześnie próbą odpowiedzi na pytanie, skąd bierze się sama wiara w postęp i czym ten postęp jest. Jestem przekonany, że mój projekt w sposób wydatny przyczyni się do zrozumienia istniejących dziś w naszym społeczeństwie podziałów.

„Bo w tym jest rzeczy sedno/ Nam nie jest wszystko jedno/ Hej towarzysze, pójdźmy w tan!” – mam już nawet szlagwort tytułowej piosenki. Spektakl będzie wieloobsadowy, pełen ruchu, tańca i śpiewu. Atrakcyjny dla oka i ucha. A przy tym wzruszający, bo przecież jakim wzruszeniem będą musiały przepełniać widza perypetie utrwalaczy władzy ludowej i ich prawnuków – utrwalaczy zdobyczy
demokracji, które raz zdobyte nie oddane zostaną nigdy. Marzy mi się, aby spektaklowi towarzyszył projekt edukacyjny pod roboczym tytułem: „Nasze matki, nasi ojcowie, czyli nie rzucim redakcji, skąd nasz ród”.

Zatem niniejszym zgłaszam mój projekt teatrom w Polsce. Kto chętny?

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor