Felietony 17 lut 2019 | Redaktor

Na kalendarzową wiosnę czekam z utęsknieniem. Na tą polityczną - niekoniecznie. Dlatego niezmiernie dziwi mnie jakieś takie ciche kibicowanie projektowi Roberta Biedronia przez szeroko rozumiane środowisko Zjednoczonej Prawicy.

      

Paweł Bokiej

Radny Bydgoszczy

Prawo i Sprawiedliwość

 

Kilka tygodni temu sam pisałem, że jest on niezwykle zręcznym politykiem, ale jego projekt nie jest żadną nadzieją, a groźbą przeniknięcia pewnych (anty)wartości, które będą ciężkie do powstrzymania.

Możliwe, że pojawienie się takiej formacji, która rozbija głosy głównie KO, pomoże w utrzymaniu większości w Sejmie. Możliwe, ale wcale nie takie oczywiste - kiedy Wiosna naprawdę „chwyci”, to być może sam Biedroń będzie dobierał sobie koalicjanta do rządzenia, i nie będzie to PiS. Z jednej strony system D'Hondta premiuje duże bloki, ale z drugiej strony, nowe inicjatywy często mobilizują wyborców, którzy dotąd nie chodzili do głosowania. Wyborcami Biedronia mogą być osoby, które nie chcą głosować na zgrane twarze Koalicji Obywatelskiej, przez co może on znacząco poszerzyć elektorat anty-PiS. Ale nawet jeśli optymistycznie założymy, że start Biedronia „pomoże” PiS-owi, to naprawdę chcemy, by w polskim parlamencie zasiadały osoby o tak antyklerykalnych, lewackich poglądach?

Dla mnie niedopuszczalne jest patrzenie tylko na doraźny interes polityczny i to obarczony tak wielkim ryzykiem. Żaden konserwatysta nie powinien kibicować Wiośnie w imię wyższych wartości. Nurt, który reprezentuje Biedroń, to wszystko to, co dzisiaj niszczy „postępową” Europę. Im później znajdzie ujście w Polsce, tym lepiej. Oby nigdy.

Tekst ukazał się na Facebooku/Paweł Bokiej, blog radnego (Tytuł od redkacji TB)

 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor