Historia 26 gru 2017 | Redaktor
Autor książki o Żychoniu: Plotki to robota kolegów z wywiadu, takie polskie piekiełko

Prof. Wojciech Skóra/materiały prywatne

– Nie widziałem ani jednego dokumentu archiwalnego, polskiego czy niemieckiego, który potwierdzałby, że Żychoń był podwójnym agentem lub był inspirowany przez niemiecki wywiad – mówi prof. Wojciech Skóra z Akademii Pomorskiej w Słupsku w rozmowie z Andrzejem Pawełczakiem.

Andrzej Pawełczak: Czy w świetle prowadzonych przez Pana badań na temat działalności wywiadu polskiego na Pomorzu w latach 30., można znaleźć dowody potwierdzające, że major Jan Żychoń był podwójnym agentem związanym z Abwehrą, czy też był inspirowany przez niemieckie służby wywiadowcze? Takie zarzuty sformułował wobec Jana Żychonia m.in. dr Krzysztof Halicki z Archiwum Państwowego w Bydgoszczy w artykule „Gazety Wyborczej”.
Prof. Wojciech Skóra: Historia jest nauką polegającą na interpretacji źródeł. Może zatem być tych interpretacji ogromna liczba. Znam argumenty dr. Halickiego, ale myślę zupełnie inaczej. Aby stwierdzić, że ktoś współpracował czy był inspirowany przez służby obcego wywiadu, trzeba mieć na to dowody. Z tego artykułu wynika natomiast, że nikt takich dowodów nie posiada. W takim przypadku tego rodzaju zarzuty są krzywdzącą potwarzą. Tym bardziej ponurą, że uderzają w osobę nieżyjącą, która już nie może się bronić. W takich sytuacjach trzeba być bardzo ostrożnym w formułowaniu oskarżeń. Nie widziałem ani jednego dokumentu archiwalnego, polskiego czy niemieckiego, który potwierdzałby, że Żychoń był podwójnym agentem lub też, że był inspirowany przez niemiecki wywiad. To były tylko przypuszczenia.

Skąd się one wzięły?
Pojawiły się już podczas drugiej wojny światowej, tak naprawdę zaszczuto nimi Żychonia. Zrobili to jego koledzy z wywiadu, prawdopodobnie z zawiści, taka zwykła ludzka małość, nasze polskie piekiełko. Jego proces w Londynie praktycznie oczyścił go z jakichkolwiek pomówień. Po wojnie, w latach 40., 50. i 60., ukazało się kilka wspomnień niemieckich oficerów wywiadu, również największego przeciwnika Żychonia z Gdańska i Bydgoszczy, Oskara Reilego, i nie ma w nich ani słowa sugestii, że był on inspirowany przez Niemców czy że był podwójnym agentem. Gdyby Żychoń chodził na ich smyczy, na pewno by się tym pochwalili, to byłby jeden z ich największych sukcesów. Główną akcją Żychonia była akcja „Wózek”, lustracja poczty niemieckiej. Niemcy nigdy, w żadnej publikacji, nie przyznali się, że wiedzieli, iż taka akcja w ogóle była prowadzona. Przecież, gdyby się zorientowali i podsuwali wywiadowi polskiemu jakieś dokumenty, natychmiast by się tym pochwalili. W tych wspomnieniach pojawiają się różni podwójni agenci, ale ani to nie był Żychoń, ani akcja „Wózek”.

W artykule w „Gazecie Wyborczej” pojawia się jeszcze jeden zarzut - niedopilnowania przez majora Żychonia archiwów bydgoskiej ekspozytury, które w 1939 roku w Warszawie trafiły w ręce Niemców.
To już jest kompletna bzdura. Żychoń miał polecenie swoich przełożonych, aby materiały archiwalne z bydgoskiej ekspozytury przesyłać do Warszawy. To, że kierownictwo wywiadu zostawiło te materiały w Warszawie i trafiły one w ręce Niemców, nie miało nic wspólnego z Żychoniem. Był oficerem i musiał wykonywać polecenia przełożonych.

Pojawia się także kwestia dywersji niemieckiej 3 września 1939 roku w Bydgoszczy. Sugeruje się, że Żychoń mógł coś wiedzieć o przenikających do miasta niemieckich dywersantach i broni, która do Bydgoszczy była dostarczana, ale z nikim z polskich władz się tą wiedzą nie podzielił…
Żychoń był szefem ekspozytury „ofensywnej”, czyli zajmował się wywiadem „na Niemcy”, a nie kontrwywiadem w Polsce. Zajmowanie się niemieckimi dywersantami należało do komórki kontrwywiadu w Toruniu, która działała na Pomorzu i Żychoniowi w ogóle nie podlegała. Tego, czy on wiedział, czy nie wiedział, nigdy się dowiemy. Żychoń złożył raport na temat dywersji niemieckiej, kiedy był w Paryżu w 1940 roku, ale ten dokument zaginął. Zresztą dywersja niemiecka miała miejsce na całym Pomorzu, a także w Wielkopolsce czy na Śląsku. Te sprawy nie leżały po prostu w jego kompetencjach.

Prof. Wojciech Skóra jest pracownikiem naukowym Akademii Pomorskiej w Słupsku. W 2012 roku ukazała się jego książka o działalności mjr. Jana Żychonia w Wolnym Mieście Gdańsku do 1930 roku. W przyszłym roku wydana zostanie książka „Pomorskie ekspozytury polskiego wywiadu wojskowego”, w której między innymi szeroko opisana będzie działalność Żychonia w Bydgoszczy.

List protestacyjny broniący dobrego imienia majora Żychonia

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor