Historia 11 lis 2017 | Krzysztof Osiński
Niepodległość odzyskiwaliśmy etapami

Józef Piłsudski/ fot. Wikipedia

11 listopada to ważna data dla każdego Polaka. Wyznacza moment symbolicznego odrodzenia się państwa polskiego po mrocznych czasach zaborów.

Odzyskanie niepodległości nie było jednak procesem ani prostym, ani tym bardziej szybkim. Poprzedziły go zrywy powstańcze z XIX w., które co prawda były przegrane, ale podtrzymywały Polaków na duchu i pozwalały wytworzyć mit romantycznej walki o niepodległość. Sytuacja zmieniła się diametralnie wraz z wybuchem I wojny światowej. W konflikcie tym naprzeciwko siebie stanęły państwa zaborcze, co dawało nam szansę na wywalczenie własnego państwa. Pytaniem było, jaki ono przybierze kształt i jaki będzie miało ustrój. Przyszłość przerosła oczekiwania wszystkich.

Konkurencyjne daty

Odzyskiwanie niepodległości następowało etapami. Data 11 listopada 1918 r. wyznacza jeden z nich. W późniejszym czasie została ona uznana za symboliczny początek państwa, chociaż tak naprawdę równie dobrze można było wybrać inne daty. Zdecydowały względy polityczne. Data ta była związana z Józefem Piłsudskim, a jako że to on miał największy wpływ na kształtowanie międzywojennej sceny politycznej, wybrano wydarzenie z jego udziałem. Przypomnijmy, 11 listopada 1918 r. Rada Regencyjna podporządkowała się przybyłemu dzień wcześniej do Warszawy Piłsudskiemu i oddała mu zwierzchnictwo nad wojskiem polskim. Data ta była o tyle symboliczna, że tego samego dnia nastąpiła kapitulacja Niemiec i zawieszenie wojny na froncie zachodnim. Dla Polaków utrwalenie tej daty nastąpiło w 1937 r., gdy wprowadzono święto państwowe upamiętniające właśnie ten dzień jako moment odrodzenia Polski.

Gdyby nie decyzja z 1937 r. do dzisiaj moglibyśmy się spierać o symboliczny początek II Rzeczypospolitej i wskazywać inne daty niż 11 listopada. Przykładowo, 7 października 1918 r. niepodległość Polski ogłosiła Rada Regencyjna, 28 października posłowie polscy do parlamentu austriackiego powołali Polską Komisję Likwidacyjną dla Galicji i Śląska Cieszyńskiego, która miała przejąć władzę nad Galicją, w nocy z 6 na 7 listopada w Lublinie powstał Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej Ignacego Daszyńskiego, 13 listopada Francja uznała Komitet Narodowy Polski w Paryżu za oficjalny rząd odrodzonego państwa polskiego, 14 listopada Rada Regencyjna uznała, że władza w odrodzonym państwie powinna być jednolita, wobec czego rozwiązała się i przekazała swoje kompetencje Piłsudskiemu, 29 listopada Piłsudski został Tymczasowym Naczelnikiem Państwa. Podobnych dat można by wskazać znacznie więcej.

Ponad podziałami

Na szczęście dla odrodzonego państwa polskiego ówcześni politycy potrafili się wznieść ponad osobiste ambicje. Sprawa walki o kształt Rzeczpospolitej była najważniejsza. Było to istotne, ponieważ granice kształtowały się stopniowo, a państwo powstawało z różnych bytów, często skrajnie różnych od siebie. Pamiętać musimy, że tereny, które Polacy chcieli włączyć do swojego państwa przez ponad 100 lat należały do trzech różnych zaborców. Panowały na nich zupełnie odmienne warunki polityczne, gospodarcze i kulturowe.

Gdy tylko nadarzyła się okazja, Polacy na poszczególnych ziemiach zaczęli tworzyć tymczasowe władze polskie. Były one ograniczone terytorialnie, ale w zamyśle miały być namiastką władz ogólnopolskich i zamierzały reprezentować wszystkich Polaków. Gdyby przedstawiciele każdego z tych ośrodków upierali się przy swoich racjach i rościli prawa do rządzenia, sprawa polska szybko by upadła, co więcej, mogłyby również wybuchnąć bratobójcze walki. Tym bardziej docenić należy przenikliwość ówczesnych polityków. Pamiętać musimy, że reprezentowali oni różne nurty polityczne, od lewicy po prawicę. Poczynając od socjalistów, poprzez ludowców, chadeków, konserwatystów, mieszczan po narodowych demokratów. Wszyscy zgodnie ograniczyli swoje ambicje i przekazali władzę Józefowi Piłsudskiemu, który legitymizował władze centralne w Warszawie. On natomiast rekomendował powstanie pierwszego rządu, na czele którego stanął socjalista Jędrzej Moraczewski (wcześniej rządu nie zdołał utworzyć inny socjalista, Ignacy Daszyński).

Jedynie lewica rewolucyjna nie była zadowolona z powstania państwa polskiego. Jej przedstawiciele wzywali do rewolucji, której efektem będzie zaprowadzenie komunistycznej utopii. Wzywali do przemocy, aby siłą obalić stary porządek i zaprowadzić własny. Współpracowali z komunistami z Rosji i Niemiec, głosili hasła internacjonalizmu i chcieli wywołać powszechną rewolucję. Wzorowali się na przewrocie bolszewickim w Rosji, a państwo polskie było dla nich przeszkodą w przeprowadzeniu podobnego na terenach odrodzonej Rzeczpospolitej.

Entuzjazm i walka

Hasła komunistów nie znalazły wśród Polaków podatnego gruntu. Radość z odrodzonej ojczyzny, wytęsknionej przez lata udręki doznawanej w czasie zaborów, była tak wielka, że mało kto słuchał ich wezwań. Profesor Wojciech Roszkowski pisał: „Piąte pokolenie wychowane w okresie rozbiorów doczekało wreszcie niezwykłej chwili odrodzenia państwowości, Polaków opanował nastrój entuzjazmu, upojenia, wręcz szału radości. Na ulicach i rynkach miast gromadziły się wiwatujące tłumy. Cieszono się widokiem polskiego wojska, napisów, orłów na urzędach, nawet policji i żandarmerii. Wraz z manifestacjami, pochodami i innymi przejawami radości trwała akcja rozbrajania Niemców w Królestwie Polskim, a szczególnie w Warszawie, Łodzi i Zagłębiu Dąbrowskim”.

Również kształtowanie granic państwa nie było jednorazowym aktem, trwało kilka lat i uwarunkowane było zarówno rokowaniami dyplomatycznymi, jak i działaniami zbrojnymi. Kształt granicy zachodniej wynegocjowano podczas rokowań pokojowych w Paryżu i zatwierdzono w traktacie wersalskim, ale pamiętać musimy, że istotny wpływ na ich przebieg odegrały również plebiscyty i działania zbrojne, w tym powstanie wielkopolskie i powstania śląskie. Kształt granicy wschodniej kształtował się natomiast głównie w następstwie działań zbrojnych, czy to podczas walk z Ukraińcami, Litwinami, czy wreszcie bolszewikami. Bohaterska postawa polskich żołnierzy w dużej mierze była właśnie pochodną radości wywołanej odrodzeniem się państwa polskiego.

Znów mamy święto

II Rzeczypospolita mogła powstać dzięki wysiłkowi wielu osób o różnych poglądach politycznych. Przewodzili im ludzie, którzy w późniejszych latach odgrywali dużą rolę w życiu społeczno-politycznym kraju. Należy im się szacunek. Wśród ojców odrodzonej Polski wymienić możemy zarówno Józefa Piłsudskiego, Romana Dmowskiego, Ignacego Paderewskiego, Wincentego Witosa, Ignacego Daszyńskiego, Jędrzeja Moraczewskiego, Wojciecha Korfantego, Józefa Hallera i wiele, wiele innych osób.

To właśnie dla uhonorowania ich wysiłków wprowadzono święto 11 listopada. Przed II wojną światową obchodzono je tylko dwa razy. Podczas okupacji z oczywistych względów nie mogliśmy go celebrować. Nie mogliśmy również po zakończeniu wojny, ponieważ władzę w kraju przejęli Sowieci, którzy odwoływali się do innych tradycji niż niepodległościowe. Zakazali przedwojennego święta i na jego miejsce wprowadzili własne. Za okazywanie przywiązania do przedwojennych tradycji można było trafić do więzienia na wiele lat. Ludzi paraliżował strach, który jednak z czasem zaczął maleć. W latach siedemdziesiątych 11 listopada organizowano już nielegalne manifestacje, które mimo często brutalnych interwencji władz były kontynuowane również w kolejnej dekadzie. Ponownie zalegalizowano to święto w 1989 r. wraz z upadkiem komunizmu i początkiem transformacji ustrojowej.