Historia 1 kwi 2017 | Magdalena Liczkowska
Takiej Gdańskiej już nie ma. Niezwykła historia salonu miasta

Ulica Gdańska / rys. Alina Bręczewska-Pytlewicz

W jednym sklepie na dzieci czekała karuzela i żywe małpy, gdzie indziej można było pokibicować zapaśnikom albo udać się na seans spirytystyczny indyjskiego fakira Bena-Aliego. Takimi atrakcjami kusiła kiedyś bydgoszczan ul. Gdańska.

Z jednej strony ekskluzywne restauracje i kawiarnie, z drugiej „mordownie”, w których można było zjeść niedrogi posiłek i dostać tanią „fusiarę” w tandetnej szklance. Gdańska, od 200 lat łącząca Stare Miasto z północnymi terenami Bydgoszczy, zawsze była syntezą tego, co reprezentacyjne z tym, co powszechne i dostępne dla wszystkich mieszkańców. Im dalej od centrum miasta, tym z prestiżowej, tętniącej życiem arterii Gdańska zmienia się w spokojną, cichą ulicę ze skromniejszymi kamienicami i domami.

 

Żółtym tramwajem aż do dworca

Rozwidlenie Gdańskiej, Dworcowej i Pomorskiej. To tutaj znajdowało się skrzyżowanie średniowiecznych traktów – obecnej Dworcowej prowadzącej na zachód do Koronowa, z Pomorską, którą można było dojechać przez Rynkowo do Świecia.

– Gdańską wytyczono ok. 1820 roku, kiedy dla rozwijającego się miasta wąski trakt jakim była Pomorska, przestał być wystarczający. Bydgoszcz potrzebowała okazałej ulicy prowadzącej w kierunku Gdańska, eleganckiej i reprezentacyjnej arterii godnej nowoczesnego miasta – mówi Bogna Derkowska-Kostkowska, historyk sztuki i współautorka książki „Ulica Gdańska w Bydgoszczy. Przewodnik historyczny”.

Taki był główny argument przemawiający za wytyczeniem nowej ulicy. Początkowo Gdańską nazywał się jedynie odcinek ulicy do zbiegu z Dworcową, a pozostała część arterii zwana byłą Szosą Gdańską. W miarę rozwoju ulicy nazwę „przesuwano” stopniowo na północ – aż do Lasu Gdańskiego, który dzisiaj również znajduje się w granicach administracyjnych miasta.

Jak na reprezentacyjny szlak przystało, już w 1806 r. ulica była oświetlona po zmroku. Wzdłuż niej znajdowało się 97 latarni olejowych, które pół wieku później wraz z otwarciem gazowni zostały wyparte przez latarnie gazowe, a te z kolei na początku XX wieku przez oświetlenie elektryczne.

Jeździł tu także tramwaj konny – w 1888 r. ruszyła pierwsza linia tzw. „czerwona” łącząca część staromiejską z dworcem kolejowym. Cieszyła się taką popularnością, że cztery lata później uruchomiono kolejną trasę (od koszar przy Artyleryjskiej do ul. Toruńskiej na wysokości dzisiejszego kinoteatru Adria). Bydgoskie tramwaje konne chwalono za punktualność, jednak ich funkcjonowanie na Gdańskiej nie trwało długo. Już w 1895 r. pojawiły się pierwsze tramwaje elektryczne – intensywnie żółte, z czarnymi uchwytami i wykończeniami. Do dziś znajdziemy po nich na Gdańskiej ślad w postaci żeliwnych rozet zachowanych na fasadach wielu domów. Zamontowane na wysokości pierwszego piętra służyły jako odciągi do ówczesnej trakcji.

 

Ulica dwudziestu pięciu szewców

Przy Gdańskiej swoje lokale usługowe prowadzili rzemieślnicy niemal wszystkich profesji – od kowali i bednarzy po modystki. Rekordowo dużo było tu zakładów szewskich, które cieszyły się w Bydgoszczy niezwykłą popularnością – pod koniec XIX wieku było ich przy Gdańskiej aż 25! Najdłuższą historię spośród punktów prowadzonych przy tej ulicy ma apteka „Pod Łabędziem” (mieszcząca się pod numerem 5), której działalność niestety z końcem marca przejdzie do historii. Od chwili powstania przyciągała licznych klientów nie tylko ze względu na szeroki wybór medycznych specyfików, ale także zioła pochodzące z własnego ogrodu. Co ciekawe, od otwarcia w 1853 r. aż do lat 40. XX wieku prowadziły ją wspólnie dwie rodziny aptekarzy.

Symbolem prestiżu arterii przyciągającym nie tylko bogactwem towarów, ale także wspaniałą architekturą był dom towarowy M. Conitzer & Synowie. Jego pięknymi, pełnymi wyszukanych towarów witrynami zachwycała się ówczesna prasa. Sklep mieścił się w kamienicy przy Gdańskiej 15, siedzibie późniejszego „Jedynaka”. Nowoczesny, reprezentacyjny gmach wybudowany w 1910 r. był pierwszym w mieście budynkiem, w którym zastosowano innowacyjną w tamtych czasach konstrukcję z żelazobetonu.

– To miejsce zachęcało bogactwem artykułów i atrakcyjnym wystrojem. Na każdym piętrze mieścił się inny dział, a na ostatnim można było skosztować pysznej kawy – znajdowała się tam kawiarnia z widokiem na miasto. Zimą na środku sklepu ustawiano także atrakcję przyciągającą całe rodziny – karuzelę dla najmłodszych – mówi dr Agnieszka Wysocka, historyk sztuki, współautorka książki „Ulica Gdańska w Bydgoszczy. Przewodnik historyczny”.

Robiono wszystko, aby zachęcić klientów do podziwiania ekspozycji i dokonywania zakupów w tym eleganckim sklepie. W 1928 r. otwarto tutaj mały ogródek zoologiczny. Można było zobaczyć wiewiórki, papugi, a nawet małpki. Przy okazji zastosowano prawdziwy „chwyt marketingowy” – zoo umieszczono w takim miejscu, że aby do niego dość, trzeba było przejść przez całe centrum handlowe.

 

Jazz na żywo i występy ukraińskich bałałajkarzy

Jak bydgoszczanie spędzali wolny czas? Patrząc na dzisiejszą Gdańską, można wyobrazić sobie bogactwo toczącego się tutaj niegdyś życia towarzyskiego, gwarnych restauracji, kawiarń i wytwornych sklepów. Mieszkańcy chętnie odwiedzali znajdujące się tu lokale gastronomiczne – w zależności od zamożności od ekskluzywnych po serwujące dania na każdą kieszeń. Jedzenie na mieście nie było zarezerwowane dla nielicznej grupy osób, ponieważ na przełomie XIX i XX wieku cieszyło się popularnością nie tylko ze względu na wygodę, ale także niewygórowaną cenę.

Pierwsze restauracje funkcjonowały w hotelu „Pod Orłem” i w hotelu Pawlikowskich (nieistniejący budynek, obecnie Gdańska 15), a dość powszechnym zjawiskiem było istnienie danego lokalu pod jednym adresem nawet przez kilka dziesięcioleci. Muzyka na żywo rozbrzmiewała wówczas w wielu restauracjach, np. w „Hohenzollernie” przy placu Wolności 1, gdzie oprócz restauracji mieścił się także dom piwa, winiarnia i kawiarnia, codziennie też można było posłuchać koncertów zespołów kameralnych.

Restauratorzy prześcigali się w pomysłach na przyciągnięcie gości. Otto Ockermann prowadzący lokal pod nr 48 (dzisiaj siedziba Polskiego Radia) wybudował w 1878 r. małą muszlę koncertową, a „Bar Angielski” przy Gdańskiej 10 zapraszał na cykliczne dancingi przy muzyce bydgoskiego Jazz Bandu Orłowskiego. W tym samym lokalu zorganizowano w 1926 r. występ zespołu ukraińskich bałałajkarzy, którzy błyskawicznie podbili serca publiczności.

Na Gdańskiej można było znaleźć również coś dla zainteresowanych modnym wówczas kontaktem ze światem duchów. Seanse spirytystyczne odbywały się w hotelu „Pod Orłem”, a udział w nich brały takie osobistości jak fakir indyjski Ben-Ali czy jasnowidząca medium Tamara.

Bardziej przyziemna rozrywka? Przy Gdańskiej działały trzy kina. Założony w 1909 r. kinoteatr „Corso” (pod nr 25), powstała cztery lata później „Marysieńka” (nr 21) i rok po niej „Kristal” (nr 10), który był najwytworniejszym kinem w mieście. Ówczesne kina to jednak nie tylko filmy. Do sali „Corso” można było przyjść np. na walki zapaśnicze przyciągające sporą publiczność.

 

Miasto w pigułce

Architektura Gdańskiej to esencja tego, co w Bydgoszczy najlepsze. Nie sposób mówić o tej ulicy, nie wspominając o eklektycznych budynkach i zachwycających kamienicach.

– Jeżeli ktoś odwiedza Bydgoszcz i ma godzinę, aby zobaczyć to, co charakterystyczne dla tego miasta, wystarczy, że przyjdzie na plac Wolności. Znajdzie tu przegląd stylów z końca XIX i początku XX wieku – mówi dr Agnieszka Wysocka. – Zaczynamy od narożnej kamienicy Święcickiego, która jest jednym z najlepszych przykładów neobaroku. Obok mamy secesyjną kamienicę Fritza Weidnera, kawałek dalej przykład neoklasycyzmu, a gdy spojrzymy w stronę ulicy Gdańskiej widzimy wczesny modernizm. Obracamy się i mamy przed sobą klasycystyczny budynek dzisiejszego Liceum nr 1. A wszystko to z przepiękną dominantą kościoła neoromańskiego – opisuje dr Wysocka.

Wystarczy stanąć tutaj i na chwilę zamknąć oczy, aby ujrzeć Gdańską sprzed lat – tętniącą życiem, zachwycającą pięknymi lokalami i eleganckimi restauracjami, z bydgoszczanami robiącymi tu zakupy i spędzającymi niedzielne popołudnia. Czy jeszcze kiedyś ulica powróci do czasów swojej świetności?

 

Korzystałam z książki „Ulica Gdańska. Przewodnik historyczny” wydanej w 2003 r. przez Wojewódzki Ośrodek Kultury w Bydgoszczy.

 

Magdalena Liczkowska

Magdalena Liczkowska Autor

Redaktor/PR