Komentarze 9 lip 2019 | Redaktor
Z zacieków na rynku da się zrobić atrakcję turystyczną [KOMENTARZ MACIEJA ECKARDTA]

fot. Maciej Eckardt, Facebook

Na remont płyty Starego Rynku w Bydgoszczy wydano ciężkie miliony. Zniszczony przez wojnę charakter architektoniczny Rynku (m.in. wyburzenie zachodniej pierzei) sprawił, że powstała przestrzeń trudna do zagospodarowania. Zaczęto więc od wymiany płyty na rynku, bo to najprostsza sprawa.

Maciej Eckardt

publicysta

Oddano ją z hukiem do użytku niespełna dwa tygodnie temu. Był koncert, atrakcje dla dziatwy, a także polonez po lśniących nowością granitach w wykonaniu prezydenta miasta i towarzyszących mu notabli. Trochę jak u Barei, ale co począć, władza lubi takie pompy.

Pech chciał, że krótko potem przyszła całkiem inna pompa i płyta namokła. Namokła tak dobrze, że nie chciała wyschnąć. A kiedy wreszcie zaczęła schnąć, to nie wiedzieć czemu zaczęła plamić. A że płytę ułożono jasną niczym białe borsalino, to całość zaczęła robić szpetne wrażenie. Podniósł się zatem zrozumiały rwetes.

Wywołany do odpowiedzi rzecznik Zarządu Dróg Miejskich tłumaczył, że to przecież naturalne, gdy w szczelinach wypełnionych posypką wilgoć utrzymuje się dłużej. Przezornie jednak wskazał na wykonawcę i gwarancję, jaką dał na płytę. Wykonawca stwierdził, że chiński granit, którego selekcji dokonywał na miejscu umyślny wysłannik jest na pewno cud malina, ale na wszelki wypadek firma płytę wyczyści, bo ponoć się da.

Czyszczenie trwało dwa dni i jak widać na załączonych zdjęciach zrobionych przeze mnie wczoraj (8 lipca), zacieki mają się całkiem dobrze, a nawet lepiej, bo nabrały głębokiej, szlachetnej niczym dwudziestoletnia whisky, rudawej barwy.

W zasadzie można by nawet z tego zrobić jedną z atrakcji turystycznych, których w Bydgoszczy jest jak na lekarstwo, ale czy na pewno władzom o to chodziło? Nie zakładam tutaj niczyjej złej woli, ale na miejscu prezydenta najzwyczajniej bym się wkur..., bo sprawa jest prestiżowa.

Nie ma Bydgoszcz szczęścia do koncepcji zagospodarowania Starego Rynku. Wszystko jest tu jakieś w niedoczasie, niespójne i niekomplementarne. A tymczasem otoczenie (kameralna Brda, Wyspa Młyńska, Wenecja Bydgoska, Opera Nova, śluzy, bulwary) aż się prosi, by z tego kwartału uczynić coś na miarę królewskiego miasta, miasta z ambicjami metropolitalnymi. Coś, nie bójmy się rozmachu, ponadstandardowego, na miarę Bydgoszczy, a nie Bydgoszczu.

Komentarz został pierwotnie opublikowany na prywatnej stronie autora na Facebooku.

Tytuł pochodzi od redakcji.

Czytaj też: Beka z Bydgoszczy. Internet z nas się śmieje

Wielkie picowanie, czyli co wybiło na Starym Rynku.

Zamiast Europy na rynku jest Pustynia Bruska

 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor