Książka 22 cze 2019 | Redaktor

Napady na hurtownie, handel narkotykami, wymuszenia, uprowadzenia – takie pomysły na „biznes” mieli „bohaterowie” nowej książki Krzysztofa Wójcika, która właśnie ukazała się nakładem Domu Wydawniczego Rebis.

Wójcik specjalizuje się w opisywaniu dziejów mafii w Polsce, szczególnie na Wybrzeżu, więc nie inaczej jest i w przypadku tej publikacji. Otrzymujemy kolejną fascynującą opowieść o gangsterach działających pod koniec lat 90. ubiegłego wieku i na początku wieku obecnego w północnej części naszego kraju. Opisywane przez autora czasy były specyficzne, ponieważ bandyci praktycznie bezkarnie prowadzili swoje „interesy”. W książce mamy więc opowieści o porwaniach, haraczach, morderstwach, ale również zdradach i romansach. Mamy również informacje o skorumpowanych policjantach oraz takich, którzy dla sprawy potrafili poświęcić swój czas, a nawet szczęście rodzinne. 

W prezentowanych przez Wójcika historiach bandyci nie cofają się przed niczym. Zastraszenia, porwania, tortury, wymuszenia haraczy to codzienność ich przestępczej działalności. Charakteryzowali się niezwykłą wręcz bezwzględnością, często nie tylko wobec innych, ale także wobec swoich. Wystarczyło, że ktoś nie był zbyt lojalny, oszukiwał lub ukradł część zrabowanych pieniędzy. 

Wymowny jest jeden z opisanych w książce przykładów. Pewien bandyta nie okazywał szacunku szefowi grupy, drwił z niego i się naśmiewał. Pod pretekstem pikniku zwabiono go wraz z rodziną w ustronne miejsce, a następnie wszystkich zamordowano. Gdy dla jedenastoletniego syna gangstera zabrakło nabojów w pistolecie, bito go tak długo rękojeścią po głowie, aż pękła czaszka i wypłynął mózg. Po „akcji” bandyci zakopali zwłoki, wrócili do miasta, aby tam przejąć i sprzedać mieszkanie zabitego przed chwilą kolegi. 

Przed prawem nie uciekniesz 

Często jednak role się odwracały i z myśliwego gangsterzy stawali się zaszczutą zwierzyną. Policja polowała na nich dniami i nocami, często trwało to miesiącami, a niekiedy latami. Najczęściej kończyło się jednak sukcesem, bo długie ukrywanie się nie tylko targało nerwy ukrywającego się, ale też sporo kosztowało. Pieniądze z przestępczej działalności szybko się kończyły, a zdobywanie nowych ze śledczymi na karku nie zawsze było możliwe. Z tego też względu niektórzy bandyci przyjmowali aresztowanie z uczuciem ulgi. 

Tutaj pojawia się kolejny ciekawy wątek poruszany przez autora „Policjantów i gangsterów”. Mianowicie to, w jaki sposób gangsterzy zachowują się po ich zatrzymaniu. Prawda okazuje się – nomen omen – brutalna. Bezwzględni bandyci, niemający litości dla swoich ofiar, dość szybko „pękają” i idą na współpracę z policją i prokuraturą. Przeraża ich sytuacja, w której się znajdują, więc dla złagodzenia wieloletniego wyroku, odseparowania od więźniów z innych gangów, obietnicy widzenia z żoną czy partnerką, a niekiedy nawet za możliwość otrzymania papierosów ujawniają szczegóły bandyckiej działalności, zarówno swojej, jak i swoich współpracowników. 

Nie zawsze kieruje nimi strach. Częściej wyrachowanie, bo dzięki wsypaniu innych mogą poprawić własne położenie. Motywacje są mniej istotne, ważny jest efekt końcowy. Prokuratorzy otrzymują dowody przestępczej działalności, dzięki którym mogą oskarżyć wielu bandytów i postawić ich przed sądem. Sprawca w zamian za zeznania zostaje najczęściej tzw. dużym lub małym świadkiem koronnym i może liczyć na złagodzenie kary. Jak wygląda proces pozyskiwania gangsterów do takiego procederu dowiemy się z książki Wójcika.

Korupcja i gangsterskie „wpadki” 

W publikacji znajdziemy również przykłady skorumpowanych, współpracujących z bandytami policjantów. Jedna z opisanych grup przestępczych kierowana była zresztą przez byłego funkcjonariusza, co więcej, w jej skład wchodziło również kilku czynnych policjantów, a jeden z nich o mało nie dostał do prowadzenia śledztwa w sprawie kolegów- -bandytów z komendy. Nie był to byle jaki gang, bo zajmował się m.in. napadami i uprowadzaniem dzieci bogatych biznesmenów, w celu wymuszenia od nich wysokiego okupu. 

Popełniane przez gangsterów przestępstwa opisane są szczegółowo. O ile większość z nich przeraża, bo bandyci działali bezwzględnie, to jednak znajdziemy także w książce elementy humorystyczne. Za takie uznać można przykłady niezbyt wielkiej „fachowości” niektórych bandytów, a może i ich niezbyt wielkiej inteligencji. Przykładowo, podczas jednego z napadów chwycili torbę ochroniarza i uciekli. Po czasie okazało się, że zamiast torby z pieniędzmi zabrali… torbę z jedzeniem i termosem na kawę. Przedstawiciele innego gangu zaplanowali „skok stulecia”. Dzięki „wtyczce” wśród ochroniarzy udało im się napaść na furgonetkę z pieniędzmi, sterroryzować ochronę, zabrać worek, w którym był milion złotych, i uciec. Możny by uznać skok za udany, gdyby nie fakt, że w furgonetce było jeszcze dziesięć innych worków, z kolejnymi dziesięcioma milionami. 

Powiązania na szczeblu 

Przykładów działalności gangsterów, ale również opisów kulis pracy operacyjnej policjantów z Centralnego Biura Śledczego znajdziemy w książce naprawdę dużo. Przeczytamy również o przenikaniu się świata przestępczego ze światem polityki. Padają konkretne nazwiska, podawane są przykłady tworzenia ustaw sprzyjających prowadzeniu działalności przestępczej, ale też roztaczania nad gangsterami „parasola ochronnego”. Gdy policja wpadła na trop tych powiązań, to „nikt z prokuratury specjalnie nie nalegał, żeby drążyć ten temat i dociskać świadków czy podejrzanych”. Nie chcę tutaj zdradzać wszystkich szczegółów. Zainteresowanych odsyłam do książki. Zapewniam, że warto, a lektura naprawdę wciąga!l 

Krzysztof Osiński 

Krzysztof Wójcik, 

Policjanci i gangsterzy. Kulisy śledztw i tajemnice CBŚ 

Dom Wydawniczy Reb 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor