Niedziela - Tygodnik Bydgoski 25 mar 2018 | Redaktor
Niedziela Palmowa - pamiątka uroczystego wjazdu Chrystusa Pana do Jerozolimy [ZDJĘCIA]

Niedziela Palmowa. Msza św. w bydgoskiej katedrze/fot. Anna Kopeć

Ewangelia opowiadająca o wjeździe do Jerozolimy czytana jest na początku Mszy, przed procesją z palmami. Jeśli mamy jakąś polityczną intuicję, musimy sobie wyobrazić wrażenie jakie wywołał wśród elity żydowskiej tamtych czasów uroczysty wjazd Jezusa, ze śpiewem „Hosanna Synowi Dawida”. Ktoś, kto obserwowałby to z punktu widzenia wyłącznie politycznego, powiedziałby po ukrzyżowaniu: to się musiało tak skończyć. Dlaczego więc Chrystus się na to zdecydował?

Uważny obserwator obrzędów Kościoła mógłby w Niedzielę Palmową zastanawiać się nad pozorną niekonsekwencją liturgii. Skoro bowiem niedziela ta jest pamiątką uroczystego wjazdu Chrystusa Pana do Jerozolimy, to dlaczego czyta się (a właściwie śpiewa się, bo w uroczystej celebracji ta opowieść powinna być odśpiewana) ewangelię o skazaniu i ukrzyżowaniu Zbawiciela? Przecież opowieść ta pasuje raczej do Wielkiego Piątku! Zresztą wtedy będzie czytana lub śpiewana po raz drugi, ale w piątek będzie to pasja wg. św. Jana, dziś w liturgii zreformowanej mamy pasję wg św. Marka, a w Mszy dawnej - wg. św. Mateusza.

Czy więc liturgia katolicka jest po prostu chaotyczna i niekonsekwentna, czy też jest w tym myśl głębsza? Oczywiście podejrzewamy to drugie i tak też jest w istocie. Liturgia chrześcijańska - tak na Wschodzie, jak i na Zachodzie zna bowiem pojęcie antycypacji. Zna je zresztą od samego zarania, od życia Chrystusa, a nawet wcześniej, od Starego Testamentu, którego obrzędy pełne były (niezrozumiałych wtedy w pełni) zapowiedzi Nowego Przymierza. Czym była na przykład ofiara, którą miał złożyć Abraham ze swojego jedynego syna, powstrzymana w ostatniej chwili przez anioła? Czym była jeśli nie zapowiedzią ofiary, w której Najlepszy Ojciec poświęci na ołtarzu krzyża swego Jedynego Syna?

Ale i sam Chrystus przecież dokonał antycypacji swej Ofiary. Dokonał jej w Wielki Czwartek w wieczerniku na dobę przed tym jak dokonała się na krzyżu. Bo cóż innego mogło oznaczać rozdzielenie ciała i krwi (w postaciach chleba i wina) jeśli nie śmierć i to tragiczną?

Widzimy więc, że historia zbawienia pełna jest antycypacji czyli uprzedzających zapowiedzi kluczowych wydarzeń. Tak samo jest i w liturgii. Na przykład we Mszy św. mamy za każdym razem akt ofiarowania chleba i wina, choć sakramentalna ofiara jeszcze się nie dokonała. Antycypacjami były wszystkie wigilie, a przecież wigilie (z postem i fioletowym kolorem szat kapłańskich) jeszcze z górą pół wieku temu były odprawiane przed każdym wielkim świętem. W tradycji i świadomości pozostała z nich już tylko Wigilia Bożego Narodzenia a i ona z liturgii została wykreślona jako dzień. W zreformowanej liturgii pewną pozostałością wigilii są pierwsze nieszpory świąt czyli wieczorna modlitwa Kościoła.

Męka Pańska czytana w Niedzielę Palmową też jest taką antycypacją liturgiczną. Jest ona dokonywana również ze względów praktycznych. Niedziela Palmowa to ostatni przed Wielkanocą dzień, kiedy do kościoła udają się (czy raczej powinni się udać) wszyscy wierni. W obrzędach Triduum wielu z nich nie weźmie udziału, bo to dni pracy. Dlatego też Mszał Rzymski wydany przez benedyktynów w 1962 r. tak to tłumaczył: „Na wstępie Wielkiego Tygodnia liturgia przedstawia wiernym w syntetycznym skrócie Tajemnicę Wielkanocną — przejście przez mękę i krzyż do chwały Zmartwychwstania. Procesja wskazuje na cel i owoc ofiary Zbawiciela. Jest nim zwycięstwo nad szatanem, grzechem i śmiercią. We Mszy świętej rozważamy cenę za jaką zwycięstwo zostało osiągnięte".

Wróćmy jednak do pierwotnej symboliki Niedzieli Palmowej. Ewangelia opowiadająca o wjeździe do Jerozolimy czytana jest wyjątkowo na początku Mszy, przed procesją z palmami. Jeśli mamy jakąś polityczną intuicję, musimy sobie wyobrazić wrażenie jakie wywołał wśród elity żydowskiej tamtych czasów uroczysty wjazd Jezusa, ze śpiewem „Hosanna Synowi Dawida”. Ktoś, kto obserwowałby to z punktu widzenia wyłącznie politycznego, powiedziałby po ukrzyżowaniu: to się musiało tak skończyć. Dlaczego więc Chrystus się na to zdecydował? Oczywiście On jako Bóg wiedział więcej i widział dalej. Widział nie tylko ukrzyżowanie, ale i tryumf zmartwychwstania.

Maksymilian Powęski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor