Niedziela - Tygodnik Bydgoski 13 sty 2019 | Redaktor
Ten jest mój Syn umiłowany [MAKSYMILIAN POWĘSKI]

Chrzest Chrystusa – tryptyk niderlandzkiego malarza Gerarda Davida namalowany w latach 1502 – 1508

Tego dnia, 13 stycznia, kiedy upływa oktawa, czyli osiem dni od wielkiego święta Objawienia Pańskiego. Kościół tradycyjnie zwraca szczególną uwagę na wydarzenie chrztu naszego Pana w Jordanie. Od razu zwróćmy uwagę, że po reformie liturgicznej święto chrztu Pańskiego przeniesione zostało na niedzielę poprzedzającą ten dzień. W tym roku tak się szczęśliwie składa, że obie te tradycje pokrywają się, oktawa Objawienia Pańskiego przypada bowiem w niedzielę.

Wielkie znaczenie tego święta, zwłaszcza dla naszej sceptycznej epoki, wynika stąd, że wciąż trzeba przypominać sobie zapomnianą i coraz częściej niesłusznie kwestionowaną prawdę, iż nasze zbawienie uzależnione jest bardzo mocno od sakramentów – tych znaków widzialnych, które Jezus Chrystus nam zostawił i które nakazał przyjmować.

Cała wiara Kościoła od najdawniejszych czasów polega na tym, że wierzy on, iż znaki te, a wśród nich chrzest, nie są żadną magią, która by jakimś automatyzmem sprawiała niewidzialne rzeczy, ale że są czymś znacznie więcej – mianowicie takim aktem, który ilekroć po naszej stronie na ziemi sprawowany jest w sposób widzialny, po tej drugiej – w niebie, u Boga, jest skutecznie i z całą powagą sprawowany w sposób dla nas na razie niewidzialny.

To właśnie oznaczają słowa „Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane i w niebiesiech, a cokolwiek rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane i w niebiesiech” (Mt 18, 18).

Pierwszym z tych widzialnych znaków, przynoszących i sprawiających nadprzyrodzone skutki jest właśnie chrzest. Ustanowiony on został przez naszego Pana nie jednym aktem, czy wydarzeniem, ale aż trzema istotnymi wydarzeniami. Pierwszym był właśnie chrzest w Jordanie, jak tłumaczy św. Augustyn: „Przez to, że Chrystus zanurzył się w wodach [Jordanu], obmył wodą grzechy wszystkich ludzi”. Chrzest był już wtedy ustanowionym, ale swoją moc bierze z centralnego wydarzenia w dziejach wszechświata. To tłumaczy wspaniale św. Tomasz z Akwinu: „sakramenty nowego prawa czerpią swoją moc z męki Chrystusa (…) Z boku Chrystusa wypłynęła woda, aby zmywać, i krew, aby odkupywać. I dlatego krew odnosi się do sakramentu Eucharystii, zaś woda do sakramentu chrztu. Ten drugi bierze moc (...) z mocy tkwiącej we krwi Chrystusa”.

I wreszcie w trzecim momencie, po Zmartwychwstaniu, Jezus Chrystus ten sakrament potwierdza i nakazuje go dokonywać. Tymi słowami kończy się Ewangelia wg św. Mateusza.

Dlatego przyjęcie chrztu jest dla każdego wierzącego bezwzględnym obowiązkiem wobec Boga. Wszyscy ludzie są zobowiązani do przyjęcia chrztu do tego stopnia, że w przypadku dorosłych, którzy mogli go otrzymać, a nie przyjęli, zbawienie jest niemożliwe. Jest tak dlatego, że chrzest włącza człowieka w Chrystusa, a od czasów Adama nikt nie może być zbawiony bez Chrystusa, który jest jedynym Zbawicielem.

Ktoś może jednak zapytać, i to pytanie w dramatyczny sposób jest czasem stawiane, czy sama wiara i miłość nie wystarczają by połączyć się  z Chrystusem? Czy trzeba tego sakramentu? Tego znaku materialnego, ceremonii? Tak, odpowiada na to cała Tradycja Kościoła, chrzest jest konieczny, bo wiara nie może być szczera, a miłość i łaska nie mogą znajdować się w duszy, jeśli z własnej winy ktoś odrzucił ustanowiony przez samego Pana sakrament, przeznaczony do udzielenia tej pierwszej łaski łączącej z Chrystusem.

Co innego, jeśli brak tego sakramentu nie wynikał z winy człowieka, wtedy możemy mieć nadzieję, że Bóg zbawi tego człowieka. Mówi się w takich przypadkach o dwóch innych rodzajach chrztu – niesakramentalnego.

Oddajmy głos św. Tomaszowi: „Chrzest z wody ma skuteczność z męki Chrystusa, którą też on w nas upostaciowuje, a ponadto ma ją od Ducha Świętego jako od pierwszej przyczyny. Otóż, chociaż skutek zależy od pierwszej przyczyny, to jednak przyczyna góruje nad skutkiem i nie zależy od niego. I dlatego bez chrztu wody można skutek tego sakramentu otrzymać wprost z męki Chrystusa, gdy człowiek upostaciowuje ją w sobie, cierpiąc dla Niego”. To właśnie wyrażają słowa Apokalipsy: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili”.

Na tej samej podstawie można mocą Ducha Świętego otrzymać również skutek chrztu nie tylko bez chrztu wody, ale także bez chrztu krwi, a to wtedy, gdy tenże Duch Święty poruszy serce człowieka do wiary i do miłowania Boga oraz do żalu za grzechy; stąd też nazywa się chrztem pokuty. Mówi o tym Izajasz: „Gdy Pan obmyje brud Córy Syjońskiej i krew rozlaną oczyści wewnątrz Jeruzalem tchnieniem sądu i tchnieniem pożogi”.

Tak więc jeden i drugi zwie się chrztem, ponieważ zastępuje chrzest wody. Augustyn tak o tym pisze: „Męczeństwo niekiedy zastępuje chrzest. Święty Cyprian daje na to ważki dowód, wskazując na Łotra, który nie był ochrzczony, a do którego Chrystus powiedział: »Dziś ze Mną będziesz w raju. Często zastanawiając się nad tym, dochodzę do przekonania, że nie tylko męczeństwo ponoszone dla Chrystusa może uzupełnić brak chrztu, ale także wiara i nawrócenie serca może dać to, co chrzest daje w wypadku, gdy jakieś niesprzyjające okoliczności uniemożliwiają obrzęd tego sakramentu«”.

Taki chrzest pragnienia z pewnością był udziałem proroków i patriarchów Starego Testamentu, on też być może otworzył niebo tym spośród pogan, którzy nie mieli możliwości przyjąć chrztu sakramentalnego, a nie znając chrześcijaństwa, ze wszystkich sił starali się żyć w zgodzie z prawem naturalnym, zapisanym przez Boga w ludzkich sercach.

Maksymilian Powęski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor