Wydarzenia 12 kwi 2017 | Wojciech Bielawa
Sikorski zeznawał w sprawie tragicznego lotu do Smoleńska

Radosław Sikorski / fot. Facebook

- To nie była, ani oficjalna, ani państwowa wizyta. Zręczne jest sformułowanie pielgrzymka – zeznał przed Sądem Okręgowym w Warszawie Radosław Sikorski. Były szef MSZ jest świadkiem w procesie Tomasza Arabskiego, oskarżonego o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu do Smoleńska.

Przed Sądem Okręgowym w Warszawie trwa proces w sprawie niedopełnienia obowiązków przy organizacji lotu polskiej delegacji do Katynia 10 kwietnia 2010 roku. Oskarżeni to: Tomasz Arabski, były szef kancelarii premiera Donalda Tuska, a także inni urzędnicy kancelarii - Monika B. i Miłosław K. oraz Justyna G. i Grzegorz C. z ambasady RP w Moskwie. Nie przyznają się do winy.

 

„To nie wizyta, lecz pielgrzymka”

We wtorek (11.04) w charakterze świadka przed sądem zeznawał Radosław Sikorski, były poseł ziemi bydgoskiej i szef MSZ. - Jako minister spraw zagranicznych nie zajmowałem się organizacją wizyty. Prowadziłem politykę zagraniczną. Nic mi nie wiadomo o rozdzielaniu wizyt w Katyniu premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w kwietniu 2010 roku – wyjaśnił na wstępie Sikorski. - Za relacje z Federacją Rosyjską odpowiadał mój bardzo kompetentny wiceminister Andrzej Kremer [który zginął w katastrofie – przyp. red.] - tłumaczył.

Sikorski zapewniał przed sądem, że nie był odpowiedzialny za lot polskiej delegacji do Katynia. - To nie była, ani oficjalna, ani państwowa wizyta. Zręczne jest sformułowanie pielgrzymka. Takiego określenie pierwszy raz użył ambasador Jerzy Bahr – wyjaśnił sądowi. - Sprawy organizacyjne załatwia się pięć stopni poniżej poziomu ministra. Rozmawialiśmy z panem Kremerem o aspektach politycznych, ale nie było potrzeby rozmowy o kwestiach organizacyjnych – zeznał Radosław Sikorski.

 

Dlaczego Sikorski zrezygnował z lotu?

Były minister spraw zagranicznych powiedział w trakcie przesłuchania, że miał zaproszenie na pokład od ówczesnego szefa Kancelarii Prezydenta Władysława Stasiaka, ale z niego nie skorzystał. Dopytywany przez sędziego Huberta Gąsiora o przyczyny odmowy odparł. - Nie było zwyczaju mojego towarzyszenia prezydentowi w jego wizytach zagranicznych, więc było to po prostu podtrzymanie tradycji.

Sikorski tłumaczył, że o katastrofie dowiedział się, gdy "był u siebie na wsi". - Uważałem, że moim obowiązkiem było poinformowanie o katastrofie najwyższych władz państwowych, premiera i ministra obrony. Z własnej inicjatywy poinformowałem także pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego - zeznał. - Odradzałem Lechowi Kaczyńskiemu wizytę w Smoleńsku, ponieważ dublowanie wizyt premiera i prezydenta nie służy wizerunkowi państwa polskiego szczególnie wobec tak trudnego partnera jak Rosja – dodał.

Wojciech Bielawa

Wojciech Bielawa Autor

Redaktor prowadzący