Wydarzenia 18 lis 2018 | Redaktor
Atak na Tartak. Cegłą w samochód

fot. Facebook/Tartak Bydgoszcz

Tartak Bydgoszcz publikuje zdjęcia zniszczonego auta na terenie posesji przy ul. Ujejskiego 44. „Mamy kamery” – pisze na Facebooku. Tymczasem, jutro termin rozstrzygnięcia kolejnego przetargu na egzekucję Tartaku.

Tartak zatytułował wpis: „Środek przymusu bezpośredniego?!”

I dalej pisze:

„Dzisiaj w nocy, jeden z moich fanów postanowił wyrazić w sposób, który prezentuję na zdjęciach, swoje niezadowolenie z tego, że nadal tartak jest na Ujejskiego. Skąd wiem, że to jeden z moich fanów ? Mamy kamery! Kolego - mam dwie wiadomości dla Ciebie, dobrą i złą . Dobra jest taka, że nie zgłosimy tego na Policję, a zła jest taka, że bynajmniej to, iż nie zgłosimy tego na Policję wcale nie jest dobrą dla Ciebie wiadomością. Policja przy nas jest przemiła i śmiem twierdzić, że wolałbyś rozmawiać z Policją niż z nami, ale widzisz, nam nie wolno wrzucać kamieni do samochodu.

fot. Facebook/Tartak Bydgoszcz

Dalej Tartak twierdzi, że od czasu słynnego pożaru w firmie w Gdyni, która miała dokonać egzekucji, posesja przy ul. Ujejskiego 44 jest obserwowana przez policję.

„(…) przemili Panowie Policjanci 24 na dobę nie spuszczają ze mnie wzroku - cały czas tartak jest inwigilowany. To, że nie położyli Ciebie na glebę jest wyłącznie efektem tego, że nie chcieli zdradzać swojej ,, kryjówki " - swoją drogą, słabo się kamuflują (…)

Przypomniał też, że jutro (19 listopada) mija termin składania ofert w kolejnym przetargu na egzekucję Tartaku. Poprzednie nie znalazły rozstrzygnięcia. W ostatnim z nich, jedyna oferta opiewała na prawie milion złotych i przekroczyła ponad dwukrotnie kwotę jaką na egzekucję przeznaczył wojewoda.

Tartak już rok skutecznie broni się przed egzekucją i blokuje budowę drugiego etapu Trasy Uniwersyteckiej. Postępowanie odwoławcze toczy się m.in. w Ministerstwie Infrastruktury. Właściciel twierdzi, że mógłby się przenieść do Otorowa, gdzie już nawet dostał pozwolenie na budowę, ale środki z odszkodowania, które otrzymał, nie wystarczają na odtworzenie zakładu w nowym miejscu. Przed wyborami spotkał się z prezydentem Bydgoszczy Rafałem Bruskim, który wyraził wolę podjęcia rozmów. Wtedy padła kwota trzech milionów złotych. Do dalszych negocjacji nie doszło.

   

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor